Tak, dzieci też mogą to dostać
Powiem szczerze, że słabo mi się pisze o sobie. Wydaje mi się to niezręczne i nigdy nie jestem pewna, czy nie jestem zbyt marudna, czy też wydaje mi się, że za bardzo staram się zachować beztroskę, co kończy się na tym, że brzmię absolutnie nieszczęśliwie. Z natury jestem osobą zamartwiającą się, więc oczywiście wpadłam w panikę, gdy powiedziano mi, że zachorowałam.
Tytuł jest próbą dowcipu w związku z faktem, że mam MIZS, czyli młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Jak sama nazwa wskazuje, pojawia się, gdy jesteś młody i zwykle utrzymuje się w dającej się przewidzieć przyszłości, chyba że będziesz miał dużo szczęścia. Miałem szczęście, że znalazłem odpowiednie leki, które mi pomogły i pozwoliły mi na w miarę normalne życie, jeśli można tak zaklasyfikować życie jakiegokolwiek studenta.
Zaczęło się o 13 i, oczywiście, ja (najmniej wysportowana osoba, jaką kiedykolwiek spotkasz) byłem wniebowzięty na myśl o wymówce, żeby nie robić WF. Wizyty w szpitalu pozwalają mi ominąć straszne lekcje, takie jak matematyka i przedmioty ścisłe. Później, kiedy musiałem zdawać egzamin GCSE, byłem znacznie mniej szczęśliwy, ale wtedy wszystko było świetnie.
Najtrudniejszą częścią było wyjaśnienie ludziom, dlaczego muszę robić te rzeczy. Wybrany przeze mnie tytuł jest odpowiedzią, której musiałem na przestrzeni czasu udzielić wielu osobom, które pytały mnie, czy zapalenie stawów jest przeznaczone „tylko dla starszych ludzi”. Cóż, oczywiście, że nie, skoro tu stoję i mówię, że zdiagnozowano u mnie tę chorobę. Znalezienie innej osoby z MIZS jest tak trudne, że ledwo wierzysz, że jest jeszcze ktoś inny i że podczas następnej wizyty u lekarza powie ci, że się mylił, a twój ból można łatwo złagodzić za pomocą jakiejś operacji. Niestety, tak nie jest.
To naprawdę staje się dość stresujące, ponieważ choroba przedostaje się przez kości i zatrzaskuje się w stawach, których naprawdę potrzebujesz. W moim przypadku barki, łokcie, kolana, kostki i szczęka. Na szczęście za moje aspiracje bycia pisarzem, jak dotąd oszczędzono mi rąk. Próbowanie przyjmowania leków za lekami podczas próby wyjaśnienia przyjaciołom w rozczarowanej wiadomości MSN (tak, pamiętasz to?), że nie możesz wyjść, ponieważ leki powodują u ciebie chorobę lub odczuwasz zbyt duży ból, może być naprawdę okropny. Ciągle słyszałam od rodziny: „Och, świetnie sobie radzisz” i „Nie mogę uwierzyć, że sobie radzisz”, aż do czasu, gdy poszłam do domu moich dziadków ze łzami w oczach, bo 20 minut chodzenia sprawiało mi ból. Trudność polega na wyjaśnieniu, jak źle może to spotkać osobę, która prawdopodobnie nigdy nie doświadczyła takiego poziomu codziennego dyskomfortu.
Teraz jednak zdaję sobie sprawę, że gdybym usiadła z różnymi członkami mojej rodziny i naprawdę wyjaśniła mi, jakie to uczucie, mogliby okazać trochę więcej współczucia i przestali mi mówić, żebym „po prostu poszła i zajęła się tym”. Każdy, kto czuł się tak jak ja, wie, że w większości przypadków jest to po prostu niemożliwe.
To naprawdę cholernie bolesne.
To śmiesznie niewygodne.
I żałuję, że nie zdałam sobie sprawy, że można się tak czuć.
Jednak to nie wszystko. Osobiście, im jesteś starszy, tym bliżej jesteś dorosłości i im szybciej zaakceptujesz to, co dzieje się z Twoimi kośćmi, tym łatwiej będzie Ci sprawić, że Twoje życie będzie wyglądało normalnie. Kiedy miałem szesnaście lat, pojechałem na Festiwal Czytania i przeżyłem najlepsze chwile w swoim życiu, choć wymagało to kilku dni spędzonych bezczynnie. Lubię włóczyć się po mieście z przyjaciółmi, wychodzić, pić i żyć jak nastolatki, nawet jeśli potem muszę odpocząć. Ogólnie rzecz biorąc, chyba że stanie się to prawdziwym problemem, nikt nie musi wiedzieć, że mam „tę chorobę starych ludzi”.
Muszę przyznać, że gdybyś zapytał mnie przez rok, półtora roku, czy sądzę, że poradzę sobie z przeprowadzką i samotnym życiem, dbaniem o własne leki i samodzielnym ocenianiem, czy sobie poradzę. czuję się na tyle dobrze, że mogę chodzić na wykłady czy nie, prawdopodobnie powiedziałbym ci, żebyś zostawił mnie w spokoju w niezbyt uprzejmy sposób. Nadal jestem dość zszokowany. Nie zrozumcie mnie źle, mieszkanie na 10. piętrze Halls, kiedy włącza się alarm przeciwpożarowy (czyli dwadzieścia pięter schodów), uświadomiło mi, dlaczego niektórzy ludzie uciekają się do morderstwa. Jednak jestem całkiem zadowolony z życia takiego, jakie jest.
Przez Daisy B